🐠 Zbigniew Wodecki Krótkie Włosy

Zbigniew Wodecki - Największe Przeboje - Zbigniew Wodecki, w empik.com: 12,99 zł. Przeczytaj recenzję Zbigniew Wodecki - Największe Przeboje. Zbigniew Stanisław Wodecki ( Polish pronunciation: [ˈzbiɡɲɛv vɔˈdɛtskʲi]; 6 May 1950 – 22 May 2017) was a Polish singer, musician, composer, actor and TV presenter. ZBIGNIEW WODECKI: Chowałem się w czasach, kiedy pijani muzycy głównie wytaczali się z knajp po robocie. Wzorzec był atrakcyjny, bo później bywało, że sam się wytaczałem. Młodo zacząłem – tak Zbigniew Wodecki podsumowywał fakt, że jako 25-latek był już ojcem trójki dzieci. Jego najstarsza córka, Joanna Wodecka, przyszła na świat w grudniu 1971 r. Dwa lata później urodziła się Katarzyna Wodecka, a w 1975 r. Paweł Wodecki. To dzieci były dla niego największą motywacją do tego, by ciągle Do sprzedania mam ogrinalny autograf wspaniałego polskiego piosenkarza i kompozytora Zbigniewa Wodeckiego. Autograf już nie do zdobycia osobiście. Podpis złożony na fotografii o wymiarach 15x10cm. Zachęcam do licytacji. Kardy mój przedmiot jest orginalny i zdobyty osobiście lub poprzez prywatną korespondencję. Kraków, 1970 rok. Piwnica pod Baranami na Rynku Głównym. Na scenie śpiewa Ewa Demarczyk, a akompaniuje jej na skrzypcach chudy muzyk ubrany w garnitur.To Zbigniew Wodecki, który jeszcze wtedy nawet nie myślał o tym, że będzie występował na największych scenach polskich i zagranicznych. Zbigniew Wodecki-"Zacznij od Bacha"Autor tekstu: Janusz TerakowskiKompozytor: Zbigniew WodeckiRok wydania piosenki: 1977#zbigniewwodecki#piosenka #dc Wodecki często słyszał pytanie: dlaczego nosi ciemne okulary. – Po to ja mam okulary ciemne, żeby nikt nie zobaczył, co mam w oku – odpowiadał. Fenomen Zbigniewa Wodeckiego to totalna muzykalność, która narodziła się w czasach, w których melodia potrafiła zdobyć tłumy, ale która przetrwała mimo wszechobecnej komercji i There is no strumming pattern for this song yet. Create and get +5 IQ. [Intro] C A Dsus4 D [Verse 1] G D Em D Bez Twoich łez przymglony świt powitał mnie C A Dsus4 D Znów nierealne tak to wszystko staje się G D Em D Wpatrzony w dal próbuję sam odnaleźć Cię C A Dsus4 D W niedomówieniach, które nie są tylko snem [Chorus] Bm7 Em7 Am7 Zbigniew Wodecki był jednym z najbardziej charakterystycznych polskich artystów muzycznych XX wieku. Urodził się w 1945 roku w mieście Będzin w województwie śląskim. Od młodości był zafascynowany muzyką, a w wieku piętnastu lat zaczął grać na fortepianie. W latach 1966-1969 studiował muzykę. "Panny mego dziadka" - utwór pochodzący z debiutanckiej płyty Zbigniewa Wodeckiego z 1976 roku. Na albumie znajduje się 11 genialnych i ponadczasowych piosen Zmarł Zbigniew Wodecki, jeden z najpopularniejszych polskich piosenkarzy, muzyk, aranżer i kompozytor. Przyczyną śmierci był udar. Muzyk miał 67 lat, wciąż koncertował. ghtPhwa. Piosenki Zbigniewa Wodeckiego to zbiór wszelkich mądrości. Odpowiedź na każde pytanie. Jaka jest pora? „Pora na nasze love story.” Gdzie jechać na wczasy? „Chałupy welcome to.” Co zamówić? „Pół whisky, a pół lodu”. Czego się w życiu uczyć? „Nauczmy się żyć obok siebie.” Co cenić? „Nad wszystko uśmiech Twój” Od czego zacząć? „Zacznij od Bacha”. Co się dzieje naprawdę? „Kurtyna opada.” I wreszcie: Gdzie jest moja fortuna? „Gdzieś jest, lecz nie wiadomo gdzie.” Zbigniew Wodecki wciąż upaja mnie swoim obłędnym głosem. Inspiruje mnie jego fashion, te glassy na nosie i powabne fale. Na scenie jest jak lew w otoczeniu sawanny. Swobodny, dostojny. Ja wlepiam w niego swoje cielęce oczy, rzucam mu się na pożarcie. Beyonce wysłała do Polski swojego wizażystę, by przyjrzał się wizerunkowi naszego gwiazdora. Od tej pory na scenie towarzyszą jej wiatraki, które próbują rozwiać jej grzywę na kształt bujnych uczesań Wodeckiego. Marna to imitacja pierwowzoru. A on jest niewzruszony w swym wizerunku. Chodzi środkiem chodnika, jakby wciąż kręcono zdjęcia do teledysku. Na pocztę idzie ślepą ulicą (mijam go czasami), by na jej końcu wysłać wiadomość „zrobiłem wszystko, by przekazać ją osobiście – dalej iśc nie mogę. Over.” Po koncercie, w amfiteatrze oklasków, kłania się, pochyla głowę. Potem pochyla czuprynę. To tak, jakby kłaniał się podwójnie, jakby klękał na dwa kolana. Ale nie – on znów się podnosi. Przypina skrzypce do klapy marynarki i słodzi serenady wprost do mego serca. Wszystko przyjmuje otwarcie. Poleruję buty, czyszczę garnitur i robię hybrydowy manicure szykując się na jego koncert. Będę stał na środku Placu Szczepańskiego, en face sceny, z nożyczkami i grzebieniem w ręku na znak, że …uczesał bym Cię Zbyszek, bo wciąż podziwiam gęstość Twoich włosów. !!! Bo jeśli w życiu coś mnie frapuje , to jest to jedna myśl: „Jak on pielęgnuje swoje włosy, że wciąż są tak piękne?” w akcie podziwu Wasz Tomasz Marut Natalia Kukulska, Kuba Badach i Ania Rusowicz znajdą się wśród artystów, którzy 27 września wezmą udział w koncercie „Dobrze, że jesteś”, wirtualnej edycji Wodecki Twist Festiwal Tegoroczny koncert wypełnią najpiękniejsze piosenki o miłości, jakie w repertuarze miał Zbigniew Wodecki, w tym nie tylko wielkie przeboje, ale i mniej znane perełki Specjalne aranżacje przygotował Tomasz Szymuś, który będzie także dyrygentem, a na scenie zobaczymy również artystów Teatru Słowackiego w Krakowie Wydarzenie będzie można oglądać bezpłatnie na stronie gdzie znajduje się więcej szczegółów i pełny program, i w serwisie * W specjalnym wywiadzie Kasia Wodecka-Stubbs, córka artysty i dyrektor artystyczna festiwalu, opowiada o związanych z jego organizacją wyzwaniach. Wspomina także swojego ojca Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Paweł Piotrowicz: Przeniesiony z czerwca festiwal Wodecki Twist ma w tym roku nietypowy charakter - odbędzie się koncert bez publiczności, transmitowany online, co rzecz jasna wynika z panującej pandemii. Dużo brakowało, by w ogóle wydarzenie zostało przez was odwołane? Kasia Wodecka-Stubbs: Nie chciałam odwoływać całego festiwalu, ponieważ zależy nam na ciągłości. Zdecydowaliśmy, że w tym roku odbędzie się koncert „Dobrze, że Jesteś - Najpiękniejsze piosenki o miłości”, który wypełnią najpiękniejsze piosenki Zbigniewa Wodeckiego o miłości, co nam wszystkim się przyda w tym niełatwym czasie, a w przyszłym zaplanowany na ten rok koncert jubileuszowy, na 70. rocznicę urodzin taty. POLECAMY: Zbig w wiecznym pędzie Dziś niestety dobrze widać, że to, co nas spotkało przez ostatnie miesiące, ale też efekty pandemii tak szybko nie miną, poza tym już chyba nigdy nie wrócimy do starego życia tak na 100 proc. Oczywiście nie twierdzę, że cały świat będzie już tylko w internecie, absolutnie się na to nie godzę, czas ten jednak generuje wyzwania dla muzyków i producentów koncertów, festiwali. I dlatego w tym roku traktujemy nasz festiwal jako eksperyment, w który wkalkulowane jest pewne ryzyko. Bo to jednak koncert na żywo, z dużą liczbą kamer - nie będzie to typowy streaming koncertu, ale raczej spektakl, poszukiwanie sztuki w przestrzeni pustego teatru [im. Juliusza Słowackiego w Krakowie – aut.], a jednocześnie przepełnionego internetu. Ale dzięki temu doświadczeniu następnym razem, robiąc festiwal dla publiczności na naszych scenach krakowskich, będziemy umieli tworzyć też jego internetową wersję, która przeniesie nam wydarzenie w obszar jeszcze szerszy, bardziej międzyludzki. Niedzielny koncert to, mam nadzieję, jednostkowe wydarzenie, niebiletowane, ale to prezent dla naszych fanów, publiczności. Jak tylko świat pozwoli, jak najszybciej wracamy do tradycyjnych koncertów. Wierzysz, że one mimo wszystko szybko wrócą? Muszę wierzyć, chociaż wydaje mi się, że doświadczenie pandemii zostanie z nami na długo. Ja marzę o koncertach i spotkaniach z ludźmi. Ludzie kochali mojego tatę jako człowieka, a nie ikonę z ekranu telewizji. I to się przekładało na to, co udało nam się stworzyć w ramach festiwalu Wodecki Twist, któremu od początku towarzyszyły także inne koncerty w Operze, Teatrze im. Juliusza Słowackiego, na scenach plenerowych czy np. trasa po wielu miastach Polski - zawsze pełne publiczności. Podczas tych wydarzeń czuliśmy, że interakcja między publicznością, artystami i tatą, który także przecież z nami w pewien sposób był, jest bardzo serdeczna, ale też silna. Teraz zostało nam to odebrane, więc musimy szukać innej przestrzeni, by tę muzyczną, ale i ludzką emocjonalność wydarzenia zachować. Eksperymentujemy. A nie zastanawiałaś się, czy nie zrobić tego bardziej hybrydowo, czyli z publicznością na miejscu i jednocześnie w internecie? Decyzję o takiej formule wydarzenia, bez publiczności, podjęliśmy na wiosnę, kiedy nikt nie wiedział, co nas czeka. Zdaję sobie sprawę, że obecnie odbywają się już koncerty z publicznością, ale w salach może pojawić się tylko jej połowa, zresztą takie koncerty oparte są na innych wnioskach, rodzajach wsparcia i partnerach. Oczywiście wspaniale byłoby mieć także sprzedanych trochę biletów, bo Fundacja finansuje się w części właśnie z przychodów z nich, a tego w tym roku nie było. Na szczęście ogromnie pomaga nam miasto, jak właściwie wszystkim festiwalom w Krakowie. Aplikowaliśmy też o różne dotacje, w tym roku festiwal wsparł również projekt „Kultura w sieci”. POLECAMY: Po co ten żal – rocznica śmierci Zbigniewa Wodeckiego Szlakiem Zbigniewa Wodeckiego. "Oddychał Krakowem, kochał tu być" Autorzy książki "Tak mi wyszło": każdy ma swojego Wodeckiego [WYWIAD] Bardzo liczę na to, że wiosną uda się nam zagrać normalne koncerty, bezpiecznie i w maseczkach i tylko z połową publiczności. Mamy nawet zarezerwowane sale w całej Polsce i niech nam tylko świat pozwoli w nich zagrać. A teraz cieszy nas bardzo, że żaden z artystów nie zrezygnował, pomimo że główny jubileuszowy koncert przenieśliśmy na przyszły rok. I praktycznie wszyscy, którzy wykupili bilety, przenieśli się z nami na przyszłą edycję. Ta życzliwość względem festiwalu jest niezwykle miła i budująca. Tytuł tegorocznego koncertu to „Dobrze, że Jesteś - Najpiękniejsze piosenki o miłości”. Czyli usłyszymy takie przeboje Zbigniewa Wodeckiego jak „Oczarowanie”, „Miłość jest jak cień człowieka” czy „Z tobą chcę oglądać świat?”. Zależało mi, wybierając repertuar koncertu, by nieco zmienić konwencję i wyjść z tradycyjnego repertuaru festiwalowego i taty. Oczywiście popularnych piosenek nie zabraknie, w tym „Z tobą chcę oglądać świat”, ale pojawią się także autentyczne perełki, których publiczność nie pamięta lub nie słyszała. Wybrałam z repertuaru kilka przepięknych utworów, które pozwolą nam się przenieść do wirtualnego świata - wirtualnego także dlatego, że będziemy się opierać na najczystszej emocji, tytułowej miłości, która jest tu naszym bohaterem, niejednoznacznej, ale mocnej we wszystkich odcieniach - tak też starałam się zbudować scenariusz. Szykują się naprawdę wspaniałe niespodzianki. Co było w tym roku największym wyzwaniem? By wykreować coś innego, oryginalniejszego - myślę, że to bolączka wszystkich festiwali realizowanych online, nikomu niczego nie ujmując - postanowiliśmy stworzyć pewnego rodzaju inscenizację, która będzie wartością dodaną. Wykorzystujemy tak naprawdę fakt, że teatr jest pusty. Dlatego będzie to nie tylko koncert, ale jednocześnie spektakl muzyczny. Będziemy czarować i obrazem, i muzyką. Ale nie chciałabym za dużo zdradzać. Liczę, że 27 września o godz. 20:00 wszyscy włączą przycisk „Play” i z nami będą. A wcześniej o godz. 12:00 tradycyjnie posłuchają na inaugurację „Zacznij od Bacha” w wykonaniu chórów z całej Polski, chociaż tym razem nie z Rynku Głównego. To taki nasz tradycyjny festiwalowy hymn. Twój tato funkcjonował w świadomości ludzi jako człowiek obdarzony wielkim poczuciem humoru i dystansem do siebie. Czy jednak, pozostając w temacie tegorocznego koncertu, był także człowiekiem uczuciowo wylewnym? To prawda. Zawsze mówił zwięźle, krótko i dosadnie, do tego z poczuciem humoru także na własny temat. Ogromnie to lubiłam. Są dwa obrazy taty, które mimo kontrastu bardzo ładnie się sklejają. Z jednej strony rzeczywiście nie pokazywał światu życia prywatnego. Myśmy zresztą nie chcieli stać na tatowym świeczniku, a budowanie sobie „celebrity lives” wydawało nam się bez sensu, co tata zresztą bardzo cenił. W każdym wywiadzie, odkąd zaczęły one powstawać, czyli od lat 70., powtarzał, że życie prywatne to życie prywatne. A drugi obraz? Jest taki, że tata był niezwykle interesującym, ciepłym i wesołym człowiekiem, który przez bezpośredni stosunek do drugiego człowieka, z czego tak bardzo jest znany, rozdawał dużo życzliwości i dobrej energii. Nie budował żadnych barier ani dystansu między nikim, nawet spotkanym na ulicy dzieciakiem, który poprosił go o autograf. Był ciepły, ale naturalnie, i przez to także prawdziwy. Było w nim dużo miłości, życzliwości i dobroci, często też zresztą powtarzał: „Co dajesz człowiekowi, to do ciebie wraca”. śmiejąc się, że właściwie tym mottem się kieruje w ramach asekuracji. I jednocześnie nie pokazywał tego swojego najbliższego kącika domowego, do którego zawsze wracał. Ono było jego. Czyli potrafił być naprawdę czuły? Jak najbardziej. Trochę zdradziłam, jak ten domowy kącik wyglądał, pokazując zdjęcia taty z wnukami w piosence „Chwytaj dzień”. Te obrazki opowiadają, jaka była relacja taty z wnukami, niezwykle czuła i bliska – od noszenia na barana, przytulania i odprowadzania z plecakiem do szkoły, do grania z nimi na instrumentach i odpoczywania przez dosłowne oklejanie się nimi na sofie. W jednym z ostatnich wywiadów na pytanie, czy czas leczy rany, odpowiedziałaś przecząco. Może zbyt mało tego czasu jeszcze minęło, by tak się stało? Chyba właśnie sam odpowiedziałeś sobie na to pytanie. Może dla mnie padło zbyt wcześnie i rzeczywiście potrzeba jeszcze kilku lat... Ja nie nie umiem powiedzieć dzisiaj, jak się będę kiedyś w przyszłości czuła, myśląc o tacie, może większy spokój, ale dziś nie umiem odpowiedzieć na to pytanie inaczej niż czuję. Za czym najbardziej tęsknisz, kiedy myślisz o swoim ojcu? Za naszym prywatnym byciem razem. Za tym, że kiedy wracał do Krakowa, to zawsze, ale to zawsze mieliśmy kolacyjkę i rodzinne spotkanie, to był nasz „obowiązek” jeszcze w moim dzieciństwie. A w ostatnich latach przyjeżdżał do mnie do domu i spędzaliśmy czas albo u mamy, albo u mnie. Wszyscy się zawsze spotykaliśmy - mój brat, siostra, wnuki, mama i tata – i to nas bardzo ładnie krystalizowało jako rodzinę i trzymało, mimo że tata przecież cały czas był w rozjazdach i koncertował. Wraz z jego odejściem został nam odebrany rodzinny przywilej bycia, mówiąc kolokwialnie, razem w rozpiętej koszuli. Czy Zbigniew Wodecki miał jakieś kulinarne słabości? Bo z kilku wywiadów, które przeprowadzałem z nim w jednej z chińskich knajpek w Warszawie, pamiętam, że zawsze jadł zupę pho lub coś pokrewnego. Oj tak, uwielbiał zupy, najbardziej wszelkie rosołki, które przez całe życie towarzyszyły obowiązkowo wszystkim, którzy się z tatą spotykali - nie tylko rodzinie, ale też przyjaciołom czy właśnie dziennikarzom przeprowadzającym z nim wywiady. Miał też sezon na sushi i wszyscy musieliśmy jeść to sushi przez trzy lata, przez co ja do dziś nie mogę na nie patrzeć [śmiech]. Miał swoją ulubioną kuchnię i kilka miejsc w Krakowie, które do tej pory odwiedzam - zupa rybna w restauracji Szara w Krakowie to absolutnie danie Zbigniewa Wodeckiego. Widzisz, znowu zupka... Poza tym, uwielbiał mocno potrawy dosolić i dopieprzyć, szczególnie świąteczny barszczyk. A dobrze wbijał gwoździe? Fatalnie. Remonty, elektryka i kable to nie była jego dziedzina. Uruchomienie jakiejkolwiek maszyny czy przebrnięcie przez instrukcję obsługi czegokolwiek nie wchodziło w grę. Absolutnie nie było takiej możliwości. Niedawno zdradziłaś w innym wywiadzie, o co spytałabyś swego ojca dzisiaj. Odpowiedziałaś, że o to, jak się czuje w obecnej sytuacji artysta, który grał koncerty codziennie i do tego w innym mieście. „Jak on dałby sobie radę z taką sytuacją?”. Co twoim zdaniem by odpowiedział? Znając taty niecierpliwy pęd do koncertów, grania i bycia z publicznością, możliwe, że zniósłby ten czas bardzo niedobrze. Tata wytrzymywał w jednym miejscu maksymalnie kilka dni. Gdzieś to ADHD i ciągłe podróżowanie, wypracowane przez lata bycia na koncertach, do tego adrenalina, brawa i sukces, ale też przyjemność obcowania z muzyką i komponowanie, podskórnie w jego krwi cały czas krążyły. Wydaje mi się więc, że takie odcięcie byłoby dla niego bardzo trudnym momentem. Chociaż... Chociaż...? Z drugiej strony może właśnie nie? A może chciałby na przykład teraz odpocząć albo z mamą zająć się ogrodem i polem? Zawsze to lubił. Kto wie, może z przyjemnością, w 70. roku swojego życia, zwolniłby i tym słonecznikiem, o którym wszyscy opowiadają, nie zajadałby się w samochodzie, tylko po prostu na werandzie? Ale nie umiem sobie tego do końca wyobrazić, więc impulsywnie odpowiadam, że byłby to trudny czas. Mówiąc o trudnym czasie, to z pewnością dla artystów, którzy popularność zdobyli w PRL-u lata 90. nie były do końca łatwe, gdyż publiczność się od nich trochę odcięła. Jak sobie radził z tym Zbigniew Wodecki? Tata był, wbrew swojej ocenie sukcesu, o którym dużo mówił, który lubił i którego nigdy się nie wstydził, tak naprawdę bardzo skromnym chłopakiem. Miał w sobie wyniesioną z domu pokorę. W latach 90. ten gwiazdorski czar rzeczywiście trochę prysł - chociaż niezupełnie, bo on akurat zawsze grał, zostało to jednak spowolnione. Ale tata zawsze mówił, także na koncertach: „Trzeba mieć w życiu wiele talentu, ale i dużo szczęścia, żeby pozostać na powierzchni tej mętnej wody sukcesu”. I tego szczęścia mu nie brakowało, sam je sobie prowokował lub spotykał na swojej drodze odpowiednich ludzi. Przecież po tych latach dziewięćdziesiątych zaczęła powstawać nowa muzyka, potem pojawili się Mitch & Mitch, wyciągający cudowną płytę z lat 70. W 1995 r. ukazał się album „Zbigniew Wodecki '95”. Jest na nim piosenka „Chłop z wiosną”, która podobno powstała za twoją namową. Bardzo rockowa, niemal hardrockowa. Pamiętasz okoliczności jej powstania? Ja już nie pamiętam tych wszystkich namów, czasami anegdoty przeplatają się z faktami, ale rzeczywiście często rozmawialiśmy o jego utworach podczas tych naszych kolacyjek czy obiadków i nie zawsze się zgadzaliśmy. I faktycznie niektóre piosenki powstały za namową naszą, mamy czy przyjaciół. Akurat „Chłop z wiosną” jest bardzo fajny. Bardzo rockowy, a jednocześnie żartobliwy. Tak naprawdę to zaczęłam się martwić, kiedy tata wprowadził do tego utworu układ choreograficzny, bo to właściwie cały Michael Jackson. Tata bardzo ładnie nauczył się tych wszystkich gestów i chodu Jacksona [tzw. Moonwalk – aut.], robiąc z tego absolutny rock'n'roll. Bardzo to było śmieszne i zabawne, co też pokazywało ludziom, że jest człowiekiem absolutnie zdystansowanym do siebie i do życia, do tego obdarzonym poczuciem humoru. W ostatnim czasie doprowadziłaś do wydania kilku płyt twojego ojca – „Dobrze, że jesteś”, która została dokończona już po jego śmierci, pojawiły się też „Wodecki Jazz” Piotra Barona czy „Sny podróżnika”, z jazzowymi nagraniami zrealizowanym z Orkiestrą Jerzego Milana. Czy możemy spodziewać się jeszcze jakichś premier? Jak najbardziej. Rozwijam obecnie dwa projekty i wydaje mi się, że obydwa będą zaskakujące. Raz, że nie pokażą jak inne muzyki, z jakiej tata był najbardziej znany, tylko wyciągniętą z szuflady, a dwa – staram się, żeby te wydawnictwa były trochę jak koncerty czy festiwal Wodecki Twist, trójwymiarowe. Czyli? Czyli żeby muzyce i słowom towarzyszył także kontekst obrazkowy, jakiejś silniejszej obecności, choćby czasem zza kulis, tata zresztą nie lubił pompatyczności. I dlatego na przykład przy płycie „Dobrze, że jesteś”, postanowiłam włączyć tatę, który czasem coś dopowiada, odzywa się do nas, komentuje utwór, dokładnie tak samo budujemy z naszymi przyjaciółmi scenariusz Festiwalu. Dzięki temu tata cały czas jest trochę namacalny, nawet jeśli w sposób eteryczny. Te nowe projekty też takie będą. To będą płyty? Tak, ale czasami oprawione również w obraz, z premierowymi nagraniami. Pierwsza ukaże się późną wiosną przyszłego roku, na urodziny taty, których nie udało się za bardzo uczcić w tym roku ze względów pandemicznych. A druga jesienią. W przyszłym roku wszystko to pięknie nadrobimy, a już teraz zapraszam na niedzielny koncert „Dobrze, że Jesteś - Najpiękniejsze piosenki o miłości”. Rzucił ją, bo ścięła włosy. Chciała odświeżyć wizerunek, wyglądać bardziej nowocześnie, a dowiedziała się, że się oszpeciła i wygląda jak chłopak. Atrybut kobiecości Długie włosy od tysiącleci są uważane za symbol kobiecości. Z włosami wiążą się niezliczone legendy i przesądy. Na dawnej Rusi włosy splecione w warkocz, spływający wzdłuż kręgosłupa, miał za zadanie ochronić czakry, które się tam znajdowały. Włosy biblijnego Samsona były źródłem jego nadludzkiej siły. W islamie kobiece włosy wodzą na pokuszenie i są źródłem grzechu, dlatego muszą być szczelnie przykryte. Nawet w laickiej zachodniej kulturze długie, mocne, błyszczące włosy są oznaką zdrowia i dobrych genów, co oznacza, że obdarzona nimi kobieta urodzi piękne i zdrowe dzieci. Liczne badania naukowe dowiodły, że mężczyźni intuicyjnie zachwycają się kobietami o długich, pięknych włosach. Oczywiście, to już nie te czasy, gdy kobiety za swój cel życiowy uważały przypodobanie się mężczyźnie, jednak przywiązanie do zdrowych mocnych włosów pozostało, co skrupulatnie wykorzystują twórcy reklam szamponów i odżywek. Gdzieś tam pobrzmiewają również echa erotycznych skojarzeń nasuwanych stereotypowo przez długie włosy. Być może dlatego większość kobiet na wysokich stanowiskach woli krótkie fryzury, sądząc, że dodają im one profesjonalizmu, za to w długich, kobiecych fryzurach nie byłby traktowane poważnie. Freepik Rzucił ją, bo ścięła włosy Chociaż obecnie większość kobiet wybiera fryzury, które im się podobają i w których czują się dobrze, nie oglądając się na opinię partnera, czasem może to doprowadzić do szokujących rezultatów. Doświadczyła tego nasza czytelniczka, która po latach noszenia włosów do pasa postanowiła odświeżyć i unowocześnić swój wizerunek. Jak wspomina: Mój chłopak uwielbiał moje długie włosy, jednak mnie one męczyły. Podejrzewam, że przynajmniej połowę migren zawdzięczam właśnie długim, ciężkim włosom. Mycie ich i suszenie zajmowało wieki. Co wieczór musiałam je zaplatać w warkocze, bo inaczej następnego dnia chyba bym ich nie rozczesała. Marzyłam o krótkiej fryzurce, którą można ułożyć zwyczajnie, palcami. Mam mocne i gęste włosy, fryzjerka powiedziała, że w każdej fryzurze będą wyglądały dobrze. Na metamorfozę zdecydowała się z okazji walentynek. Rano odwiedziła salon fryzjerski. Obcinanie sięgających pasa włosów trwało wieki. Obcięte włosy nasza czytelniczka przekazała fundacji Rak’n’Roll, która wykorzystuje je do produkcji peruk dla kobiet po chemioterapii. Podekscytowana wróciła do domu, gdzie czekał na nią niczego nieświadomy chłopak. Mieli wieczorem zjeść w domu romantyczną kolację przy świecach, ale szybko stało się jasne, że nic z tego nie będzie. Jak ujawnia młoda kobieta: Na powitanie usłyszałam, że nieodwracalnie się oszpeciłam, a jemu sprawiłam ogromną przykrość. Że trzeba było wcześniej o tym porozmawiać. No, z tym akurat jestem w stanie się zgodzić. Że byłoby mu łatwiej, gdybym przeprowadzała tę metamorfozę stopniowo, na przykład obcięła włosy do łopatek, potem, z czasem do ramion… W końcu padły słowa, które wbiły mnie w podłogę: że wyglądam jak chłopak, a on nie jest gejem. Niestety, to ostatnie zdanie zaważyło na ich związku. Pomijając już, że dało autorce listu sporo do myślenia. Jak ujawnia: Byliśmy razem prawie rok. W marcu mieliśmy obchodzić pierwszą rocznicę. Tyle miłych słów usłyszałam od niego o mojej inteligencji, oczytaniu i dobrym charakterze, że naprawdę myślałam, że docenia mnie jako osobę, a nie tylko posiadaczkę włosów o rzadko spotykanej długości. I jeszcze okazało się, że jest homofobem. Słowa, które padły, zszokowały mnie. Zaczynam myśleć, że moje długie włosy były mu potrzebne do tego, by dodać sobie męskości. Żeby nikt przypadkiem nie pomyślał, że podobają mu się osoby w krótkich fryzurach. Po tym wszystkim nastąpiło rozstanie i chociaż po tygodniu chłopak zadzwonił, przyznając, że trochę go nerwy poniosły, autorka listu nie przewiduje pojednania. Zraził ją zadanym na koniec rozmowy pytaniem, czy zamierza znów zapuszczać włosy… Pixabay Źródła: Muzyk jeszcze przez kilka lat nie zamierzał się żegnać z publicznością. Zbigniew Wodecki, który w zeszłym roku obchodził 40-lecie kariery wokalnej, wciąż grał ponad sto koncertów rocznie. Twierdził też, że po sukcesie płyty nagranej z zespołem Mitch & Mitch czuje się niemal jak debiutant. Karierę muzyczną Zbigniew Wodecki rozpoczął pod koniec lat 60. jako muzyk związany z Piwnicą pod Baranami i zespołem Anawa. Od 1968 roku, przez pięć lat, akompaniował Ewie Demarczyk. Śpiewać zaczął dopiero w latach 70. W 1973 roku ukazała się jego pierwsza epka zatytułowana „Tak to ty”. Pierwszy album długogrający artysty, zatytułowany po prostu „Zbigniew Wodecki”, ukazał się trzy lata później. Muzyk nie jest więc pewien, kiedy powinien obchodzić jubileusz pracy artystycznej. – Jestem w tym wieku, że na wszelki wypadek co roku od 10 lat robię jubileusz. Nie wiem, kiedy zacząłem koncertować. Nie wiem, czy się liczy samo śpiewanie, czy liczyć od szkoły, gdzie grałem już w kameralnych zespołach – mówił Zbigniew Wodecki agencji informacyjnej Newseria Lifestyle. Mimo że w zeszłym roku minęło 40 lat od wydania jego pierwszej długogrającej płyty, artysta nie organizował jubileuszowej trasy koncertowej. Twierdził, że od wielu lat gra ponad sto koncertów rocznie, nie czuje więc konieczności organizowania dodatkowych koncertów. Występy przed publicznością są już dla niego naturalnym elementem pracy zawodowej. – Dla mnie to jest normalne, tak jak dla szewca robienie butów. Staram się robić te buty dobrze muzycznie. Spotkania z publicznością przebiegają w atmosferze wzajemnego zrozumienia i to jest sukces po 40 latach śpiewania – mówił. Na każdym z koncertów muzyk wykonywał zarówno utwory z ostatnich płyt, jak i swoje największe przeboje. Do jego ulubionych piosenek należały „Teatr uczy nas żyć” z tekstem Jacka Korczakowskiego, „Lubię wracać tam, gdzie byłem” do tekstu Wojciecha Młynarskiego i „Z tobą chcę oglądać świat”, do której słowa napisał Jonasz Kofta. Artysta twierdził, że miał szczęście pracować z niezwykle zdolnymi tekściarzami, dzięki którym jego utwory niosły konkretne przesłanie. – Mam taką metodę pracy czy też miałem, gdzie głównie pisałem muzykę i do muzyki pisali panowie tekst, ale trafiałem na genialnych ludzi. Jak to się słucha, to tak, jakby było odwrotnie, jakby muzyka była pisana do tekstu – mówił Zbigniew Wodecki. Muzyk twierdził, że od niedawna czuje się jak debiutant za sprawą płyty „1976: A Space Odyssey”, nagranej rok temu z zespołem Mitch & Mitch i ponad 40-osobową orkiestrą. Album zawierający odświeżone utwory z pierwszej płyty Wodeckiego zdobył status złotej płyty, a także uplasował się na 3. miejscu w plebiscycie Płyta Roku 2015 „Gazety Wyborczej”. Muzyk twierdził, że sukces tego albumu jest dla niego wyjątkowym doznaniem. Zapewnia też, że nie zamierza na razie kończyć kariery. – Przyjdzie czas, żeby się żegnać z publicznością za jakieś 5 lat – zapowiadał Zbigniew Wodecki. – Bogu dziękować jeszcze żyję i dopóki stoję, zęby i włosy mi nie wypadną, dopóty będę robił karierę – dodał. Muzyk zmarł 22 maja w Warszawie w wieku 67 lat. Informacja o śmierci artysty została podana na jego oficjalnej stronie internetowej. Zbigniew Wodecki przed śmiercią miał wyjątkową prośbę do swojego przyjaciela. Piosenkarz szykował coś niezwykłego dla swojej publiczności w Chicago. Życzenie muzyka zostało spełnione, jednak on sam nigdy się o tym nie dowiedział. Zbigniew Wodecki zmarł w 2017 roku, w wieku 67 lat. Jego utwory znają miliony Polaków, a za sukcesem wielu z nich stał Jacek Cygan, który pisał teksty i prywatnie był przyjacielem muzyka. To on miał wypełnić jedną z ostatnich próśb Wodecki: ostatnia piosenkaZbigniew Wodecki przed śmiercią spotkał się z Jackiem Cyganem, wręczył napisaną przez siebie muzykę i poprosił go o napisanie słów do niej. Chciał zaśpiewać po polsku jakiś tekst piosenki Steviego Wondera, podczas występów w Chicago. Niestety, nigdy nie zdążył go przeczytać ani screen z Uwaga! TVN-W maju 2017 roku skończyłem pisać tę piosenkę w domu pracy twórczej ZAiKS-u w Zakopanem. Była druga w nocy. Najpierw pomyślałem, że od razu mu wyślę, ale ostatecznie zdecydowałem, że rano jeszcze przeczytam tekst i dopiero pokażę Zbyszkowi – powiedział Jacek Cygan w rozmowie z portalem dnia rano muzyk dowiedział się, że Zbigniew Wodecki trafił do szpitala. Kilka dni później zmarł, nie zdążył przeczytać słów do piosenki Chwytaj dzień, którą specjalnie dla niego napisał Jacek Cygan. Jak zmarł Zbigniew Wodecki?Zbigniew Wodecki zmarł w wyniku komplikacji po udarze mózgu. Na początku maja 2017 roku trafił do szpitala w ciężkim stanie. Muzyk był w śpiączce, a przy życiu utrzymywał go respirator. Do mediów trafiały informacje o zapaleniu płuc, które miało pogarszać jego stan. Niestety, lekarzom nie udało się pomóc piosenkarzowi, który zmarł 22 Wodecki zostanie w naszej pamięci jako jeden z najwybitniejszych wokalistów i kompozytorów. Pamiętają go pokolenia Polaków, które wychowywały się na jego muzyce. To on wykonywał przeboje takie jak Chałupy Welcome to, Z Tobą chcę oglądać świat, Zacznijmy od Bacha, Chałupy czy Izolda. ZOBACZ TEŻ:Wszyscy z prawem jazdy zapłacą. Szykujcie się na wydatekKarol: „Mamy 1 dziecko, a moja żona to zapuszczona krowa bez ambicji. Już niedługo mocno się zdziwi”Nie żyje żona słynnego aktora. Zamordował ją własny synZnaki Zodiaku najpiękniejszych ludzi. To te 3 znaki są w stanie rozkochać w sobie cały światMężczyzna chciał zgwałcić 10-latkę. Załatwiła go tak, że do końca życia będzie odczuwał bólRodzina zamknęła się w piwnicy i siedziała tam przez 9 lat. Powód jest zatrważający

zbigniew wodecki krótkie włosy